Perfumy z chloroformem, czyli nowa metoda złodziei na kradzieże w biały dzień

Słyszy się o okradaniu starszych pań metodą na wnuczka, skomplikowanych włamaniach do sklepów jubilerskich, ale ostatnio złodzieje wykazali się inwencją twórczą… stosując metodę na perfumy z chloroformem.W nagłówkach artykułów pojawiła się ostatnio informacja o nowej, innowacyjnej metodzie złodziei na skuteczniejsze okradanie przeciętnych Kowalskich. W tytułach pojawiają się takie zwroty, jak „nowa metoda działań:”, czy „perfumy z chloroformem, po których traci się przytomność”, wzbudzając niepokój. Postanowiłam nieco pogrzebać w internecie i przekonać się, ile w tym prawdy. Czy perfumy z chloroformem mają prawo zadziałać w sposób, w jaki zostały przedstawione?

Perfumy z chloroformem

„Nowa metoda działania”

Czy metoda na perfumy jest taka nowa? Po wpisaniu w wyszukiwarkę „kradzież na perfumy chloroform” pojawia się wiele wyników, nie wszystkie dotyczą złodziei ulicznych. Wśród artykułów na pierwszej stronie znalazłam tekst z 11. kwietnia 2011 roku.

W artykule na stronie wyborcza.pl o tytule „Złodzieje usypiają ofiary. Miejska legenda czy fakt?” dziennikarz pisze o e-mailach, które w tamtym czasie roznosiły się jak zapach świeżych bułeczek w piekarni. W tychże wiadomościach autor zawarł ostrzeżenie przez złodziejami, którzy pod pretekstem powąchania sprzedawanych perfum odurzają ofiarę chloroformem i okradają. Jednocześnie w Warszawie policja nie odnotowała wtedy realnych przypadków takiego ataku.

Identyczną informację znalazłam na stronie chorzowskiego portalu naszemiasto.pl i ona także pochodzi z kwietnia 2011 roku. Artykuł zatytułowany „Chloroform jako próbka perfum na parkingu hipermarketu – ostrzeżenie przed złodziejami krąży w sieci” dodatkowo wspomina, że policja w całym kraju nie odnotowała do tej pory przypadku ataku metodą na perfumy.

Nawet na mojej niegdyś ulubionej stronie atrapa.net, której autor zajmował się legendami miejskimi, pojawiła się wzmianka o chloroformowych perfumach. Tam pojawia się informacja, że wiadomość w wersji anglojęzycznej krążyła po amerykańskiej części internetu już pod koniec lat 90.

W starszych artykułach podkreślona jest informacja, że wiadomość rozprzestrzenia się drogą e-mailową. W 2011 roku, a choć ciężko w to uwierzyć – siedem lat temu, media społecznościowe raczkowały w porównaniu z tym, jak wielki wpływ i jak wielu użytkowników mają teraz. Porozumiewanie się za pomocą e-maili już wtedy było rzadkością, ale nadal powszechny zjadacz chleba zerka na maila przynajmniej przy rejestracji na stronie, albo podczas odzyskiwania hasła (o ile pamięta, jak zalogować się na maila). Jednak obecnie znacznie większą rolę pełnią social media i to właśnie tą drogą rozeszła się informacja o nowej metodzie okradania. Ja dowiedziałam się o tym z Facebooka, na którym wielu moich znajomych zdążyło w międzyczasie przyczynić się do rozprzestrzeniania tej informacji.

„Perfumy z chloroformem”

Jednak najbardziej w tym wszystkim bawi mnie, że nikomu nie chce się sprawdzić najbardziej podstawowej informacji. Szybkie i skuteczne działanie chloroformu to mit, który utrwalił się w filmach i serialach. Tam sprawca podchodzi od tyłu do ofiary trzymając w ręce szmatkę nasączoną chloroformem przyciskając ją do ust i nosa ofiary i po kilku sekundach ofiara osuwa się nieprzytomna na podłogę. Kto oglądał trochę kryminałów, z pewnością kojarzy taki motyw. To jednocześnie pokazuje wpływ, jaki ma kultura masowa na naszą percepcję. W myśl „kłamstwo powtarzane wielokrotnie staje się prawdą” motywy powtarzane na ekranie stają się coraz bardziej realistyczne.

Rzeczywistość jest jednak nieco rozczarowująca. Chloroform trzeba wdychać przez kilka minut, żeby stracić przytomność. A ponieważ chloroform jest środkiem bardzo lotnym, zanim ofiara straci przytomność, trzeba pewnie ponownie nasączyć szmatkę, bo płyn zdąży odparować.

Kiedyś chloroform był stosowany jako środek do usypiania przed operacją i tam był podawany poprzez wdychanie mieszaniny o odpowiednim stężeniu. Odbywało się to w warunkach kontrolowanych i bez wyrywającej się ofiary.

Nawet, jeśli udaje się uśpić kogoś chloroformem, to czas nieprzytomności może być bardzo krótki, a to z kolei nie jest na rękę złodziejom. Dlatego bardziej niż chloroform opłaca się stosować łopatę. Tym bardziej, że rozpylony chloroform ma na tyle małe stężenie, że co najwyżej może podrażnić oczy, więc nada się bardziej jako środek łzawiący niż usypiający. A dodatkowo zastosowany na wolnym powietrzu rozwieje się na lewo i prawo i niewielka jego część trafi do układu oddechowego ofiary. Więc tak, czy inaczej, chloroform jest kiepskim narzędziem zbrodni.

perfumy z chloroformem

Miejska legenda czy prawdziwa historia?

Myślę, że nie ma się nawet co zastanawiać i bez wahania metoda na perfumy z chloroformem to legenda miejska, która powstała w Stanach Zjednoczonych, a z czasem przybyła do Polski i daje o sobie znać raz na kilka lat (w 2015 roku także pojawiły się informacje na ten temat). Z pewnością nie ma się co bać, że ktoś na parkingu przed supermarketem odurzy nas perfumami z chloroformem. To jeden z tych przejawów wpływu filmografii na nasze życie, który wywołuje w nas niepokój. Widząc odurzane postaci na ekranie, nie trudno wyobrazić sobie, że i my jesteśmy w ten sposób atakowani. A od bujnej wyobraźni do paranoi droga krótka.

Legendy miejskie są krótkimi historiami utrzymanymi w realistycznym tonie, sięgają naszych najgłębszych strachów i najczęściej traktowane są jako prawdziwa historia, która przydarzyła się znajomemu znajomego i kuzynce koleżanki.

Warto stosować zasadę ograniczonego zaufania bez popadania w paranoję. Nadal nie będę kupowała perfum od przypadkowych ludzi na ulicy, ale powody są bardzie przyziemne niż strach przed atakiem chloroformem. Szkoda mi przepłacać za coś o wątpliwej jakości i niejasnym pochodzeniu.

Fake news

Historia z mailowego łańcuszka przeniosła się na media społecznościowe, gdzie może rozprzestrzeniać się w zawrotnym tempie. Przez to nawet ja, która siedem lat temu nie słyszała o perfumach z chloroformem, dowiedziałam się o nich od znajomych, którzy ślepo wierzą w informacje znalezione w sieci. To wręcz książkowy przykład fake news, o których tyle się teraz mówi.

Fake news to nieprawdziwe informacje pojawiające się w mediach, w szczególności społecznościowych, udające prawdziwe. W zeszłym roku przykładem takich informacji była początkowo gra w Niebieskiego wieloryba. Szybko okazało się, że źródła artykułów są wątpliwe, a osoba wspomniana w artykule mogła nie istnieć pod swoim imieniem. Z czasem jednak Niebieski wieloryb zadziałał jak samospełniająca się przepowiednia i elementy oryginalnego artykułu stały się prawdą. Dlatego ktoś może spróbować zaopatrzyć się w chloroform i atakować w ten sposób ludzi na ulicy, ale szansa, że będzie skuteczny jest niewielka. O ile nie podejmie dodatkowych środków.

Jest tylko jeden sposób na fake news. Porządny research. Czasem jest trudno dotrzeć do prawdziwej informacji, ale przeważnie nie jest to niemożliwe. Dla zachowania spokoju ducha warto poświęcić te kilka chwil na odpalenie przeglądarki, albo choćby przeanalizowanie sytuacji.


Już kiedyś pisałam o złodziejach, ale w bardziej zabawny sposób. Jeśli masz ochotę poczytać o najdziwniejszych kradzieżach świata, zapraszam do wpisu:

kradzież - perfumy z chloroformem

FacebooktwitterpinterestlinkedinmailFacebooktwitterpinterestlinkedinmail