Jest właśnie piękny wtorkowy poranek. Za chwilę przebiorę się i pójdę na zajęcia – dzień jak co dzień.
Wyjątkowa jest kolorystyka tego poranka. Patrząc przez okno, widzę świat jak z fotografii lat 70. Wszystko jest ciut bardziej brązowe, niż zwykle, wydaje się takie niedzisiejsze. Przechodzący co chwilę starsi ludzie, pasują jak ulał do tego obrazka – kobiety z moherowymi berecikami i mężczyźni, trzymający swoje żony pod rękę.
Ktoś, kto nie chce dostrzegać piękna świata i wyjątkowości każdego dnia, tak wiele traci. Można przecież kompletnie za darmo udać się do muzeum zwanego “życiem”. Tam można podziwiać zaobserwowane sceny, wspaniałe imaginacje, wsłuchać się w dźwięki spokojnych szeptów, obudzić się w sali pełnej krzyku. Są tam pomieszczenia, których nikt nie odwiedza chętnie. Można tam pooglądać słowa nienawiści i wyrachowanie wyrażone w nieszczerym uśmiechu.
Nie czekaj więc na resztę, stwórz własne, wspaniałe i jedyne w swoim rodzaju muzeum, które zawsze powita Cię z wielkim napisem “Witaj!”.
Efekt fotografii z lat 70. minął. Kolor promieni słonecznych wrócił do normy, a świat znów jest w pełni zwyczajny. Teraz pod okno przyleciały wrony i wielkimi dziobami dłubią w trawie. Nikt nie przechodzi między nimi. Ten obraz nazwałabym “Nie weszli między wrony”.
Z najdroższego miejsca siedzącego przy oknie pozdrawia was
zielonamalpa