Po Julie and the Phantoms sięgnęłam pod wpływem impulsu. Widziałam zapowiedź kilka dni przed premierą i zapisałam sobie w głowie, że to coś, co na pewno obejrzę, ale nie wiadomo kiedy. I w zeszłym tygodniu kliknęłam play.
Julie and the Phantoms
Fabuła
Trójka członków zespołu Sunset Curve przed wymarzonym koncertem w klubie Orpheum zjada hotdogi, które okazują się być ostatnimi w ich życiu. 25 lat później nastolatka Julie (Madison Reyes) próbuje poradzić sobie ze śmiercią mamy. Pod wpływem żałoby ucierpiała jej pasja do muzyki, przez co dziewczyna wylatuje z programu muzycznego w swojej szkole. Kiedy w końcu decyduje się posprzątać rzeczy mamy w jej dawnym studiu, znajduje płytę demo zespołu Sunset Curve. Podczas odtwarzania w studiu pojawiają się duchy Luke’a (Charlie Gillespie), Reggie’go (Jeremy Shada) i Alexa (Owen Joyner), trzech zmarłych członków zespołu.
Czy duch serialu dał sobie rady?
Jak na serial kierowany do nastolatków, Julie and the Phantoms jest produkcją całkiem dojrzałą i dopracowaną. To historia o niemożliwej miłości, pasji i dążeniu do robienia tego, o czym się marzy całe życie. 9 półgodzinnych odcinków mieści w sobie całkiem sporo wątków i piosenek, przez co tempo serialu jest zawrotne. Nie ma się tu kiedy nudzić. Jednocześnie nie zabrakło tu czasu na refleksję i rozwój postaci.
Emocje. Nie trzeba doświadczonych aktorów, żeby wywołać w odbiorcy mnóstwo emocji. Ja w pewnym momencie nie mogłam powstrzymać się od łez. Twórcy budowali podstawę do emocji przez kilka odcinków, po czym wyzwolili je za pomocą jednej piosenki z retrospektywami. Nie bez znaczenia są tu relacje między postaciami, a właściwie chemia między nimi. Tutaj aż iskrzyło.
No właśnie, piosenki. Obejrzałam w swoim życiu całkiem sporo produkcji muzycznych kierowanych do młodzieży i elementem wspólnym zawsze była dość infantylna muzyka. Taka, którą trochę głupio dorzucić do swojej playlisty, bo z żadnej strony nie pasuje do reszty. W przypadku muzyki Julie and the Phantoms radzi sobie doskonale. Chyba każdą piosenkę zespołu i Julie mam już dołączoną do swojej głównej playlisty na Spotify.
Nie tylko tęcza i motylki
Żeby jednak nie było wyłącznie miło i cukierkowo, muszę krótko wspomnieć o elementach, które nie przypadły mi do gustu. Jak na komediowy serial dla nastolatków wypada, w ekipie znalazła się jedna „głupia” postać, która stała się comic reliefem. Szkoda, bo jako zwykła postać na pewno wniosłaby znacznie więcej. Podobnie jak eks-przyjaciółka głównej bohaterki, będąca tą karykaturalną niemiłą postacią, która uważa się za najlepszą. Trochę to dziecinne, szczególnie z perspektywy 27-leniej kobiety.
Ale to maleńkie minusy w porównaniu do całego multum plusów, które opisałam. Wiem, że opis serialu może niektórych odstraszyć, ale mimo wszystko polecam dać szansę temu serialowi. W kategorii rozrywki jest to najlepszy serial, jaki widziałam w tym roku.
Kilka słów na koniec o Julie and the Phantoms
Mam nadzieję, że powstaną kolejne sezony, bo twórcy zostawili otwartą furtkę.
Za serial Julie and the Phantoms odpowiedzialny jest Kenny Ortega, producent i choreograf znany przede wszystkim z trylogii High School Musical i serialu Następcy, ale też Dirty dancing czy Pretty in pink z lat 80. Myślę, że to właśnie miłośnikom produkcji podobnych do High School Musical spodoba się ten serial.
Pierwowzorem serialu jest brazylijska produkcja o podobnym tytule: Julie e os Fantasmas.
Widziałeś Julie and the Phantoms?
A może znasz serial w podobnych klimatach? (Po obejrzeniu łaknę dobrego młodzieżowego serialu muzycznego.)